niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział II

Liv's POV

Wbiegłam do mieszkania, tajemniczy samochód i wiadomości dalej siedziały w mojej głowie, kto to był i czego ode mnie chciał? Odruchowo, moja ręka chwyciła za klucz i zamknęła drzwi. Dzisiejszego wieczoru klub Summer miał jedną z większych imprez, więc jeżeli nie wróci na noc, ewentualnie pojawiłaby się z samego rana, na pewno nie w ciągu najbliższej godziny. Mój oddech był nierówny, serce nie zwolniło swojego rytmu ani na moment. Rozglądając się po pomieszczeniu, przebiegłam palcami po włosach, powoli uspokajając bicie swojego serca. Rzuciłam torbę na ziemie i nie przejmując się czymś takim jak zdjęcie kurtki, szybko skierowałam się do swojego pokoju. Położyłam komórkę na biurku, zasiadając przy krześle. Poruszałam myszką i czekałam niecierpliwie, aż ekran się zapali. Zanim miałam pełny dostęp do komputera, szybko wpisałam hasło i po chwili wyświetlił mi się pulpit, na tapecie było ostatnie zdjęcie, które miałam zrobione z Emmą. Podczas gdy za każdym razem byłam zawalona wspomnieniami, w tamtej chwili nie myślałam o tym, a o tym, by dowiedzieć się, kto ukrywa się za zablokowanym numerem. Wchodząc w odpowiednie programy i na oficjalną stronę Flirtual, moje palce same biegały po klawiaturze wpisując odpowiednie hasła, wkrótce abym miała wyświetlone profile mężczyzn, których dziś spotkałam. Sean Hunter, Finn Collins, Ray Maddox, Sam Johnson. Wszystkie informacje jakie podali, również z tymi, które portale zawsze ukrywały widniały przede mną, tak samo jak i numer telefonu z którego konto musiało zostać zweryfikowane. Nic nie pasowało do tego co miałam. Nachyliłam się nad ekranem, miałam nadzieję, że może jest tu coś ukryte. Szybko odsunęłam się jak zauważyłam napływ kodów i nie tylko pojawiających się na czarnym ekranie. To nie byłam ja. Zaraz w żółtych literkach zaczęła się "wypalać" moja nazwa użyta na Flirtualu. Odruchowo przyciągnęłam do siebie klawiaturę, ale cokolwiek wpisywałam, nic nie zadziałało. Ktoś kontrolował mój system. Po chwili zaczęły się pojawiać zdjęcia. Nie byle jakie zdjęcia. Moje zdjęcia, wyraźne zrobione z ukrycia. Zdjęcia z momentu, kiedy dostałam tajemniczą wiadomość. Zaczerpnęłam głęboki wdech, moje serce znowu przyśpieszyło. Nie podobało mi się to. Przełykając głośno ślinę, malutka dioda w kamerze ustawionej na monitorze zaczęła migać, oznaczało to, że kamera była włączona. Ktoś mnie obserwował. Szybko zakryłam kamerę ręką, moja pierś unosiła się co sekundę, oddychałam nierówno.

Była godzina piąta nad ranem, przez dwie godziny próbowałam znaleźć sposób na odkrycie kim jest mój prześladowca, żadna czynność nie zbliżała mnie do celu. Zirytowana, a jednocześnie przerażona i zmartwiona chodziłam wokół pokoju z skrzyżowanymi ramionami. Usłyszałam jak ktoś przekręca klucz w drzwiach i wchodzi do środka, wiedziałam, że to Summer. Nie myliłam się, gdyż zaraz brunetka pojawiła się w drzwiach, nie była jeszcze niczego świadoma.
- Młoda, już jesteśmy, jacyś goście zaczęli się spierać i prawie doszło do rękoczynów, musieliśmy odwo-- - Summer zaczęła nadawać, ale jak tylko się odwróciłam i zobaczyła moje zaniepokojenie na twarzy, przerwała. Wiedziała, że coś jest nie tak. - Co jest? - za nią wszedł Scott, nie zwróciłam na niego zbyt większej uwagi. - Przerażasz mnie, Liv - Summer zaczęła się powoli do mnie zbliżać na co odruchowo się odsunęłam. Dziewczyna zmrużyła brwi, wypuściłam powietrze z ust i wbiłam wzrok w ziemie. - Jakiś creep mnie obserwował przez kamerkę komputerową - zwilżyłam usta i podniosłam wzrok.
- Miałem kiedyś takiego sąsiada, zawsze mnie podglądał zza okna. Przeniosłem wielkie lustro i jakby co, to patrzył sam na siebie - Scott wzruszył ramionami, nie brał tego na poważnie. Pokręciłam zirytowana głową. Ale podsunął mi pomysł. Z lekko zmarszczonymi brwiami spojrzałam na niego.
- Tak, tak, dokładnie! Dzięki, boże, dziękuję ci Scotty! - nigdy nie nazywałam go Scotty, ale  w tamtym momencie uznałam, że było to stosowane. Raz na jakiś czas okazał się być przydatny.
Summer uśmiechnęła się dumnie, podczas gdy ja szybko usiadłam przy komputerze. - Cieszę się, że powoli stajecie się przyjaciółmi - S. ruszyła w moją stronę, nie zareagowałam na jej słowa, chociaż wiedziałam, że Scott wywrócił oczami. Po chwili i on stanął obok Summer, podczas gdy ja siedziałam przy sprzęcie. - Więc, co masz zamiar zrobić? Co.. co ona ma zamiar zrobić? - Summer spojrzała na Scotta gdy nie odzyskała ode mnie odpowiedzi. Scott tylko pokręcił głową.
- Chcę zobaczyć jak ten creep wygląda. Mam zamiar uruchomić polecenie netsec, aby wyświetlić wszystkie aktywne TCP, połączenia protokołu UDP i użyje jego metod przeciwko niemu i aktywuje jego kamerę.. - odwróciłam głowę do Summer i Scotta stojących za mną, ich miny mówiły, że nie mają pojęcia o czym mówię. - Łatwiejsze niż na to wygląda.
- Ta.. zapomnij, że pytałam - Summer nachyliła się nade mną i mimo, że nie miała pojęcia co robię, chciała zobaczyć finałowy wynik.
- I.. - wpisałam ostatnie hasło potrzebne i oczekując na pojawienie się twarzy świra, który mnie prześladuje, zamiast tego wyskoczyło nagranie. Zakrwawione zęby, oczy, wszystko specjalnie przybliżone. Przeraziłam się.
- Co to do cholery ma być?! - Summer niemalże odskoczyła, podczas gdy Scott stał z wytrzeszczonymi oczami, był w szoku. Zwilżyłam usta.
- Nie rozumiecie? Musiał wiedzieć, że to zrobiłam - zaczerpnęłam oddech. Moje serce waliło. Znacie to uczucie, kiedy ktoś wylewa na was zimny kubeł wody i wasze serce zaczyna cholernie bić, a wam jest ciężko złapać oddech? Tak właśnie się czułam.
- Kto? - zapytała Summer, była zdezorientowana.
Odwróciłam się na krześle, spojrzałam na nich, moja twarz wyrażała przerażenie, co tylko sprawiło, że Summer i Scott zaczęli martwić się jeszcze bardziej. - Ktoś, kogo poznałam przez Flirtual.

Ranek. Scott został z nami, uznał, że zostawianie nas samych byłoby dobrym pomysłem. Żeby jeszcze miał zamiar nam pomóc, sam był przerażony. Odkąd zostałam odciągnięta od komputera, siedziałam na szarej kanapie w salonie skulona, trzęsłam się. Znowu miałam to uczucie, uczucie bezradności, ogromne przerażenie, że jestem słaba-- to samo uczucie, kiedy porwali Emmę. Scott zniknął w łazience, zakładam, że próbował się uspokoić. Summer nalegała, abym została w domu i wcześniej wykonałam szybki telefon do Tobiego, dając mu znać, że nie będzie mnie w pracy i mimo, że był niezadowolony, nie dopytywał się szczegółów. Dobrze. Nie chciałam z nim o tym rozmawiać przez telefon, chociaż możliwe, że byłoby to o wiele łatwiejsze. Summer wyszła z kuchni z dwoma kubkami ziołowej herbaty z dodatkowym składnikiem jej babci (którym był rum, tak przy okazji). To samo dawała mi do picia po aresztowaniu. Odrzuciłam z siebie koc i chwyciłam za biały kubek, owijając wokół niego ręce. Czułam ciepło wody, przymknęłam lekko oczy, rozkoszując się przypływem gorąca.
- Więc, pozwól, że sobie to wszystko wyjaśnię. Jakiś pieprzony psychol, który sprawia, że za każdym razem mam ciarki, wysyła ci przerażające wiadomości i gra w jakąś bardzo niepokojącą cyber grę wstępną i uznałaś, że dobrym pomysłem jest pójście z nim na randkę? - Summer parsknęła, nerwowo wzięła łyk herbaty. W drzwiach prowadzących do salonu stanął Scott, w rękach trzymał swój kubek naparu. Przyglądał się całej sytuacji.
- Technicznie, to z czterema. Czterech gości zaprosiło mnie na Flirtual i tylko w ten sposób mogę go złapać
- Okej, cóż, kolejny powód dla którego nie powinnaś tego robić! Słuchaj, jesteśmy przerażeni - Summer wskazała jedną ręką cały pokój, drugą trzymając za ucho kubka. Scott przytaknął. Nie tylko oni, ja też byłam przerażona.
- Spójrz na moją cholerną rękę! Moja ręka się trzęsie, Liv! - zawołała spanikowanym głosem, wyciągając rękę przed siebie. Zauważyłam to już wcześniej. Druga ręka też się trzęsła, mogłam widzieć jak herbata jest blisko wylania się. Westchnęłam.
- Zaufaj mi, okej?
- Myślę, że Summer próbuje powiedzieć, że czuje się odpowiedzialna za to wszystko-- - Scott uniósł brwi, Summer energicznie pokręciła głową.
- Co? Nie, nie, nie. To co próbuję powiedzieć to.. to jest chore, okej? Musimy zadzwonić po policję - ostatnie zdanie wypowiedziała ciszej, jakby bała się, że zaraz wstanę i ją uderzę. I mimo, że nie miałam zamiaru się na to zgodzić, nigdy bym nie odważyła podnieść na nią rękę.
- Nie. Wiesz dlaczego. Muszę zrobić to sama - zacisnęłam palce bardziej na gorącym kubku, ignorowałam to, że parzył mnie w opuszki.
- Okej. Ale! Pozwolę ci to zrobić tylko jeżeli zrobisz to w klubie
- Darmowe drinki? - uniosłam brwi, uśmiechając się lekko.
- Cholerne darmowe drinki - Summer wyszeptała, biorąc łyka herbaty.
Scott szybko wyszedł z pokoju, aby zaraz wrócić z wygrzebaną sukienką z mojej szafy. Nie miałam nawet ochoty nawrzeszczeć na niego za grzebanie w mojej szafie. Uniosłam brwi, lekko rozbawiona. Sukienka była skórzana, rozkloszowana i nie sięgała nawet do połowy ud. Widząc nasze zmieszanie i niezadowolenie, przechylił lekko głowę, lustrując sukienkę jeszcze raz.
- Zbyt "kochaj mnie, prześladuj, zabij mnie?"
- Nie pomagasz - Summer odparła zrezygnowana wywracając oczami. Zrezygnowany Scott złożył materiał i rzucił ją na kanapę, zmierzyłam go wzrokiem.

Siedziałam przy barze na przeciwko Seana. Rozkoszowałam się jego akcentem, do którego powoli zaczynałam mieć tak wielką słabość jak miała Summer, słuchając go z zainteresowaniem jak mówił o swojej rodzinie w Australii, swoich pasjach, o gotowaniu i co jakiś czas dodawałam swoje komentarze lub odpowiadałam na jego pytania. Zachęcałam go do dalszego mówienia, za każdym razem, kiedy to on chciał abym przejęła pałeczkę. Obejmując ustami czarną słomkę, napiłam się trunku.
- Mimo tego co mówią inni, technologia nie sprawia, że stajemy się coraz bliżsi. Bardziej pozwala nam na traktowanie ludzi jako jednorazówki, mam na myśli, że rozmawiamy cały dzień przez komórkę i nie patrzymy ludziom w oczy. Nie ma między nami żadnego powiązania
- Ale można za to winić technologię czy może to, jak ludzka natura wykorzystuje ją do obwiniania naszych błędów? - poruszałam zabawnie brwiami, Sean się zaśmiał.
- Jesteś niesamowita
Poczułam jak moje policzki zaczynają się lekko rumienić, zaśmiałam się cicho i aby ukryć swoje zakłopotanie, szybko sięgnęłam po drinka i upiłam łyka.

Summer's POV

- Nie lubię cię - mruknęłam, gdy przekręciłam klucz w drzwiach i uchyliłam je, wślizgując się do środka. Za mną wszedł Dean, po którego zadzwoniłam wcześniej, mimo sprzeciwów Liv. - Nie podoba mi się to co zrobiłeś i nie podobasz mi się ty.. ale, Liv jest w poważnych kłopotach - przebiegłam palcami po włosach, ciągnąc lekko za końcówki. Zbliżyłam się do biurka na którym stały komputery, telefon i cały sprzęt do obsługi świateł i muzyki. Sean spojrzał na Deana, mimo, że nie przepadali za sobą z Liv, też za nim nie przepadał.  - Widzisz ją? Cóż, z kimkolwiek ją zobaczysz później, każdy z nich może być chorym psychicznie seksualnym predatorem, cyber-prześladowcą i kimkolwiek sobie jeszcze wymarzysz i.. to tylko moja wina - odparłam zrezygnowana. Byłam odpowiedzialna za to wszystko, postawiłam moją najlepszą przyjaciółkę, osoba, która była zawsze przy mnie w tak wielkim niebezpieczeństwie. Odwróciłam głowę, Dean był zaniepokojony. Zacisnęłam usta w wąską linię, podczas gdy on zaczął się zbliżać.

Liv's POV

- Więc, dlaczego pozostawić rzeczy przypadkowi? Mogę nie wiedzieć nic o technologii, ale wiem, że w tej chwili siedzę na przeciwko najpiękniejszej dziewczyny jaką do tej pory spotkałem - uśmiechnął się. Pokręciłam głową, zasłaniając twarz włosami jak najbardziej było to możliwe i mimo, że mógłby być moim prześladowcą, sprawiał, że rumieniłam się za każdym cholernym razem. Jak tylko na niego spojrzałam, Sean zaśmiał się i był z siebie wyraźnie dumny, że przyprawiał mnie o rumieńce. - Jeszcze jednego drinka?
- Jasne -  skinęłam lekko głową, dopiłam trunek do końca, pozostawiając jedynie lód w szklance. Sean podniósł rękę, przywołując barmana.
- Martini dwa razy poproszę
Obserwowałam go, jego każdy ruch, jak jego mięśnie się napinały lub jego dołeczki zaczęły się formować za każdym razem gdy się uśmiechał.

Summer's POV

Siedziałam wpatrzona w kamery, obserwując Liv rozmawiającą z przystojnym Australijczykiem.
- Jest zbyt słodki jak na szaleńca - usłyszałam głos Scotta za plecami, unosząc lekko brwi, odwróciłam się w jego stronę. Nie pomagał ani trochę. Dean był zdezorientowany, a komentarz Scotta wydawał się lekko wyprowadzić go z równowagi. Mimo, że próbowałam powstrzymać śmiech, zachichotałam cicho, ale żaden z nich wydawał się to usłyszeć. Był zazdrosny. Gdyby tylko nie wykorzystał jej i był osobą, która go aresztowała, teraz nie musiałby się o nic martwić. W pewnym sensie to on zaczął to wszystko.

Po godzinnej rozmowie z Seanem, pożegnali się. Liv czekały jeszcze trzy randki, na każdą musiała poświęcić godzinę przynajmniej. Gdy muzyka zaczęła grać głośniej, podkręciłam głos z kamer, mogliśmy idealnie słyszeć ich rozmowę. Teraz był czas na Raya Maddoxa.
- Tak, zazwyczaj sporo podróżuje. Głównie Europa, uwielbiam to miejsce. W tej chwili, kocham Włochy. Włochy. Są piękne.. Ty wyglądasz trochę na włoszkę? - Ray spojrzał na Olivie, wyraźnie zaciekawiony. Ona pokręciła lekko głową.
- Puerto Rico. Ze strony mojej matki - próbowała przekrzyczeć muzykę. Ray  dopił whisky, przekrzywił lekko głowę.
- Ah, tam mnie nigdy nie było - pokręcił głową.
- Powinieneś. Jest pięknie
- Ta? Może na nasz miesiąc miodowy?
Zmarszczyłam lekko brwi. Spojrzałam na dwóch mężczyzn będących ze mną w pomieszczeniu. Scott wydawał się być rozbawiony propozycją Raya, podczas gdy Dean był wciąż zaniepokojony. Tak samo jak ja. Przyjrzałam się reakcji Liv, ona również była zdezorientowana.
- Tylko się z tobą droczę, spokojnie - Ray się zaśmiał. Liv uśmiechnęła się, ale wiedziałam, że ten uśmiech nie był szczery. Odruchowo przybliżyłam się do monitora, zaczęłam wskazywać na przyjaciółkę na ekranie.
- Z nim jest coś nie tak. On, on jest zły - najechałam myszką na pierwszy obraz, który teraz wypełnił cały ekran i idealnie widzieliśmy Liv i Raya. Dean i Scott przybliżyli się. - Liv zawsze pociera mały palec, gdy komuś nie ufa
Sytuacja z Rayem była podobna jak z Seanem. Rozmawiali o wszystkim z jedynym wyjątkiem, że Liv za każdym razem pocierała mały palec. Wiedzieliśmy, że trzeba będzie mieć oko na Raya. Następna randka minęła tak samo, aczkolwiek jej rozmowa z Samem nie wydawała się kleić tak jak z jego poprzednikami. Czar ostatniej nocy prysł jak bańka. Nieco zrezygnowana, oparłam się wygodnie o krzesło. Żaden z trzech ostatnich mężczyzn nie dawał nam znaków, aby było w nim coś podejrzanego. Westchnęłam cicho. Dean zaczął chodzić w kółko, po kilku sekundach zaczął mnie irytować.
- Możesz usiąść na dupę i przestać łazić za moimi plecami?! Wystarczy mi już Scott! - wybuchnęłam. Scott spojrzał na mnie, nieco zmartwiony, podczas gdy Dean był zaskoczony. Nie przestał. Wydałam z siebie zirytowany dźwięk.
- Gdzie jest ten czwarty koleś? Mieli się spotkać o 23, prawda?
Zmarszczyłam brwi. Przytaknęłam lekko głową i spojrzałam na zegarek. Było piętnaście minut po dwudziestej trzeciej, lekko zmartwiona, odgarnęłam włosy. Odwróciłam się w stronę monitora. - Wyluzuj, kowboju. Kochaś numer cztery już tu jest - mruknęłam. Dean szybko zajął miejsce obok mnie, a właściwie to nie zajął, bo stał nade mną, rękami opierając się o biurko. Czułam jego ciężki oddech na moim ramieniu, lekko obrzydzona, odsunęłam się krzesłem w bok.
- Hej, sorry, że się spóźniłem! Kolejka przy wejściu ciągnęła się jak szalona - odparł wieszając kurtkę na oparciu krzesła. Liv przytaknęła lekko. Nachyliłam się bliżej, aby obserwować ich. Olivia kontynuowała klikanie w ekran telefonu, grała w przypadkową grę. Robiła to samo z trzema poprzednimi, był to sposób, aby zwrócić ich uwagę i mieć możliwość trzymania ich telefonów. To działało.
- Nie ma problemu, wszystko jest świetnie - Liv uśmiechnęła się. Finn nachylił się lekko nad jej telefonem i szybko wrócił na swoje miejsce.
- Dobra gra?
- Zaufaj mi, nie chcesz wiedzieć. Stracisz godziny swojego życia na niej - Liv zrobiła większe oczy, jakby próbowała odwieść go od pomysłu posiadania jej, aczkolwiek był to rodzaj manipulacji. To wtedy jak twoi rodzice mówią ci, że nie możesz czegoś zrobić, ale ty to robisz.
- Chcę stracić trochę godzin - Finn zaśmiał się wyciągając swój telefon w jej stronę. Liv uniosła lekko brwi.
 - Jesteś pewien? Raz ją ściągnę i finito
- Za każdym razem jak w nią zagram, pomyślę o tobie - Finn przekręcił głowę w bok, flirtował z nią.
Scott podszedł bliżej, zmarszczył lekko wzrok. - Okej, robi to już z czwartym gościem. Mogę wiedzieć o co chodzi?
- Hakuje jego telefon - Dean zmrużył lekko oczy. Był wyraźne zachwycony.
- Raz myślałam, że gość mnie zdradza - zaśmiałam się sarkastycznie - tak, wiem, jaki idiota by w ogóle tego próbował, nie? Livka zhakowała jego telefon i mogłam śledzić jego każdy ruch. Boże, idiota mnie właściwie zdradzał, dacie wiarę?! - uniosłam brwi. Mogłam tylko zauważyć kątem oka ruch, a jak się odwróciłam, Dean zniknął. Lekko zdezorientowana, spojrzałam na Scotta. On tylko wzruszył ramionami.

Liv's POV

- Muszę skorzystać z toalety, zaraz wrócę
- Okej - przytaknęłam na słowa Finna i odprowadziłam go wzrokiem, a jak tylko zniknął w tłumie, odwróciłam się w stronę baru. Wyprostowałam się, jak zobaczyłam podchodzącego Deana po drugiej stronie lady. Co on do jasnej cholery tu robił, mówiłam Summer, że ma go nie powiadamiać!
- Co ty wyprawiasz, Liv?
- Jestem na randce - odparłam stanowczo, lustrując go wzrokiem.
- Nie, nie jesteś - pokręcił głową, przysuwając moją pustą szklankę do siebie.
- Owszem, jestem. Chyba jestem osobą, która lepiej to wie - uniosłam podbródek, obserwując jego ruchy dłońmi jak zaczął nimi przebierać pod ladą.
- Teraz randkujesz z prześladowcą?
Wywróciłam oczami. - Summer ci powiedziała, huh? Nienawidzi cię
- Tak, ale kocha ciebie - spuściłam wzrok, miał racje. Dean nachylił się nad ladą, zaczerpnęłam głęboki oddech. - Liv, co się dzieje?
- To nie jest twój interes, detektywie - wycedziłam. Dean zacisnął usta, chciał coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Parsknął sarkastycznie i zirytowany postawił dwie szklanki na ladzie. Uśmiechnęłam się sztucznie i sięgnęłam po swoją, biorąc większy łyk. Zmarszczyłam brwi. - To woda gazowana - uniosłam na niego wzrok.
- Nie pij i nie umawiaj się z prześladowcami - uśmiechnął się sarkastycznie i spojrzał na coś, a raczej na kogoś za mną. Szybko odszedł, a obok mnie usiadł Finn.
- Wszystko w porządku? - spojrzał na mnie, był zmartwiony. Aby odciągnąć go od jakichkolwiek myśli, że może być coś nie tak, uśmiechnęłam się lekko.
- Tak, oczywiście

Po kolejnej godzinie, oboje zdecydowaliśmy, że jest odpowiedni czas, aby zakończyć dzisiejsze spotkanie. Zarzucając kurtkę na ramiona, Finn chwycił swoją i nie założył jej dopóki nie byliśmy na zewnątrz.
- Mam nadzieję, że będziemy mogli to jeszcze powtórzyć. Idę w tą stronę, może chcesz abym..
Zanim zdążył dokończyć, szybko zaprzeczyłam. - Nie, nie, nie trzeba. Już zadzwoniłam po samochód - uśmiechnęłam się lekko. Finn tylko przytaknął, aczkolwiek mogłam powiedzieć, że był lekko zawiedziony. Mogłam czuć jego wzrok na sobie, jak Toby podjechał samochodem i szybko do niego wsiadłam. Zanim poszliśmy do klubu, spotkałam się z nim i wszystko mu wyjaśniłam. Jego pomoc była niezbędna we wszystkim.
- Hej, zadziałało? - zaczerpnęłam lekki oddech i przeciągnęłam pas, zapinając go.
- Mhm, czekam tylko, aż trójka się pokaże, koleś nie wyciągnął telefonu odkąd się rozstaliście - jęknął, lekko niezadowolony. Wywróciłam oczami, zapalając swój telefon, aby sprawdzić godzinę i czy ktoś próbował się do mnie zadzwonić. - Chwila.. czemu do cholery patrzę na ciebie? - Toby odwrócił się w moją stronę, zmarszczyłam zdezorientowana brwi.
- Co? - przeniosłam wzrok na telefon. Odblokowałam go, a moje usta mimowolnie się otworzyły, kiedy zauważyłam, że na ekranie jest inna tapeta.
- Czemu.. patrzymy.. na.. twoją.. twarz? - Toby powtórzył pytanie, tym razem wolniej w sposób jakby rozmawiał z dzieckiem.
- Nie, nie, cholera jasna, nie! - zaczęłam podnosić głos, ale zanim zaczęłam krzyczeć, uspokoiłam go. - Sam wziął nie ten telefon! Zatrzymaj się! - Toby odruchowo zatrzymał samochód, tak mocno, że wbiło mnie w siedzenie. Zaczęłam szybko odpinać pas, moje ręce się trzęsły.
- Obserwowałem go, poszedł na wschód! - Toby podniósł głos, gdy w końcu udało mi się wygrać wojnę z pasem, wyskoczyłam z samochodu i zerwałam się biegiem na wschodnią stronę dzielnicy. Rozglądałam się na różne strony, mając nadzieję, że może daleko nie odszedł, może gdzieś tu jest. Powoli zaczynałam w to wątpić i miałam ochotę się poddać, wrócić do Tobiego i skontaktować się z Samem poprzez Flirtual. Zatrzymałam się, gdy zauważyłam znajomą sylwetkę siedzącą na ławce w pobliskim parku. Obracając telefon w dłoni, zaczęłam powoli podchodzić do mężczyzny.
- Sam? Hej, Sam. Um.. chyba przez przypadek wziąłeś mój telefon.. skoro ja mam twój - podeszłam bliżej, wyciągając telefon w jego kierunku. Nieco zdziwiona brakiem reakcji, stanęłam bliżej. Moje usta rozchyliły się w szoku, oddech zaczął przyśpieszać, a moje serce znowu zaczęło bić nieregularnie. To był Sam. Sam z podciętym gardłem. Sam z podciętym gardłem i moim telefonem w buzi. Wydałam z siebie stłumiony krzyk, nigdy nie oczekiwałam, że zobaczę ten widok. Telefon zaczął wibrować i wydał dźwięk przychodzącej wiadomości. Przełknęłam głośno ślinę, moja ręka się trzęsła, kiedy skierowałam nią, aby wyciągnąć telefon z ust Sama.


- Namierzyliśmy adres I.P którego użył. Został przekierowany do trzech różnych krajów, z których jeden jest kuloodporny - Dean podał mi dokumenty z wynikami, wydawał się być lekko zrezygnowany, aczkolwiek było w nim coś, co dalej walczyło. Uniosłam na niego wzrok. Byłam w biurze policji od cyberprzestrzeni, coś mną pokierowało i kazało mi od razu zadzwonić do Deana, mimo, iż miałam tego później żałować.
- Nie chcę tego mówić i wszystko pogarszać, ale organy ścigania nie mają zamiaru rozpocząć współpracy. Będę dalej szukał, ale równie dobrze możemy zaprzestać tu gdzie jesteśmy - przeniosłam wzrok na Justina, który stał obok mnie, wyższy o głowę, z założonymi rękami. Wzruszył lekko ramionami. Mimo, że wydawało się, że się poddaje, w przeciwieństwie do Deana był pewny swoich słów i to tylko udowadniało, że nie miał zamiaru przestać, mimo, że trafiliśmy na ślepy zaułek. Przytaknęłam lekko głową, w tej chwili to chyba byłam ja osobą, która miała jak najmniej nadziei. - Ten koleś, kimkolwiek jest, dokładnie wie co robi, Liv.
Odetchnęłam i spojrzałam na Justina. Mój wzrok szybko powędrował na klawiaturę przy której stał. - Mogę tego użyć? - Justin spojrzał na Deana, ale tylko na sekundę, aby zaraz przenieść swój wzrok na mnie.
- Jeżeli obiecasz się zachowywać - uśmiechnął się arogancko, sprawiając,  że wywróciłam oczami.
- Możesz - odezwał się Dean, Justin tylko pokręcił głową. Wiedziałam jakie jest jego nastawienie do mnie i nie ufał mi ani trochę, jeżeli miałam zbliżyć się do komputerów. Nie zwracając już więcej uwagi na Biebera, przesunęłam klawiaturę do siebie. Zdjęłam naszyjnik z szyi, pod którym ukryty był pendrive. - Co teraz zrobię nie jest legalne, więc możesz równie dobrze jak stąd wyjść, detektywie Bieber - uśmiechnęłam się ironicznie, sprawiając, że on tylko pokręcił głową.
- Mówisz nam to po to abyśmy nie byli źli czy żebyś nie wylądowała w więzieniu? - zapytał zrezygnowany. Nie chciał się ze mną droczyć, ale był typem osoby, która musiała skomentować wszystko, nawet jeżeli tego nie chciał. Puściłam jego uwagę w niepamięć, podczas gdy zaczęłam podłączać pendrive do klawiatury. Dean tylko mnie zachęcił gestem ręki, abym pokazała im to, co zresztą i tak miałam zamiar zrobić. Szybko wpisałam hasło, które pozwoliło mi wejść w zawartość pendrive i otworzyłam pliki, które zapisałam ostatniej nocy. -Włamałam się na Flirtual
- Yup, to nielegalne
Wywróciłam lekko oczami na kolejny komentarz Justina. Miałam wrażenie, że on czekał na moment, aby mnie wcisnąć do więzienia.
- Znalazłam informację w bazie danych osób zaginionych NYPD o wszystkich użytkownikach Flirtualu i.. Trzech nowojorczyków zaginęło w ostatnich kilku miesiącach. Wszyscy mieli konto na Flirtualu, każdy z nich był na randce. Każdy z nich dostawał niepokojące wiadomości z anonimowego konta i w końcu, każdy z nich zaginął - westchnęłam. Oderwałam palce od klawiatury, wkrótce wszystkie informacje i wiadomości, które tajemniczy prześladowca im wysyłał pojawiły się na ekranie.
- Olivia, tysiące nowojorczyków zakładają konta na Flirtual, to jedna z najpopularniejszych stron do randkowania - Dean zerknął na mnie kontem oka, ale kontynuował czytanie wiadomości, tak jak ja i Justin.
- I nie każdy z nich był singlem. I żadne z nich nie mówiło o sobie wszystkiego tak po prostu - spojrzałam na Justina. To była trafna uwaga.
- Co jeżeli ktoś używa tej aplikacji do śledzenia i zabijania ludzi? - ostatnie cztery słowa wypowiedziałam wolno i niepewnie, jakby samo wypowiedzenie ich miało sprawić, że zaraz ktoś znowu zostanie zabity.
- Świetnie. Seryjny zabójca - Justin kiwnął na mnie głową, podczas gdy ja obserwowałam jego rysy twarzy z lekko przymrużonym wzrokiem. Jak na dwudziestodwulatka, wyglądał najmłodziej z pracowników, ale możliwe, że był najbardziej arogancki z nich wszystkich. - Będziesz potrzebowała więcej niż tylko przeczucie
Zwilżyłam usta. Nienawidziłam tego przyznawać, ale Justin miał racje. Chociaż byłam pewna tego co mówiłam. Dean odwrócił się w naszą stronę, a ja przeniosłam wzrok na niego. Trzy profile zaginionych osób wyskoczyły na ekranie, status został zmieniony na niedostępny.

Przekręciłam klucz w zamku i otworzyłam drzwi. Zapaliłam światło w salonie, za mną wszedł Dean. Uparł się, aby zostać z nami na noc i zarwać noc, aby upewnić się, że nic nam nie grozi. Byłam zmęczona i nie miałam siły na dalsze kłótnie, dlatego zgodziłam się. Weszłam głębiej do mieszkania, klucze włożyłam do miseczki, w której już i tak leżał cały zapas. Zatrzymałam się, moja ręka powędrowała, aby chwycić zdjęcie stojące obok. Przedstawiało mnie i Emmę. Tęskniłam za nią. Potrzebowałam jej, potrzebowałam jej tutaj, ze mną, chciałam znowu usłyszeć jej głos, jej śmiech i jej stłumiony śpiew z drugiego pokoju. Tęskniłam za wszystkimi małymi rzeczami, tęskniłam za nią. Dean podszedł do mnie bliżej, wiedziałam, że zanim położył ręce na moich ramionach, miał na początku lekkie wątpliwości. Widząc, że go nie odpycham, zaczął je trzeć pocieszająco.
- Znajdziemy ją, okej? I znajdziemy tego wariata. Obiecuję - wyszeptał. Odwróciłam się do niego, staliśmy twarzą w twarz, zbyt blisko. W tamtej chwili chciałam się do niego przytulić, pocałować go, chciałam znowu poczuć jego ramiona, obejmujące mnie i żeby ciągle powtarzał, że będzie dobrze. Dean stał wpatrzony w moje oczy, ale po chwili zaśmiał się cicho i spuścił wzrok. Nie chciałam, żeby to zrobił. Chciałam, żeby kontynuował patrzenie w moje oczy, tak samo jak ja wtedy mogłam w jego. - Wezmę prysznic i.. zamówimy coś? Pizze od Jasona? - uśmiechnęłam się lekko. Zawsze zamawialiśmy pizzę od Jasona, była jedną z najlepszych pizzeri w okolicy. Pewnie mogliśmy zamawiać u kogoś innego, ale byliśmy zbyt przyzwyczajeni do Jasona i jego pizzy, że teraz, zamawianie u kogoś innego było niemożliwe. Przytaknęłam lekko głową, a Dean uśmiechnął się i zanim odszedł, złożył pocałunek na moim czole. Obserwowałam jak znika za drzwiami łazienki, przebiegając dłonią przez włosy, szybko wyszłam przez okno i skierowałam się schodkami na dach. Zawsze to robiłam, kiedy byłam w stresie.

Nie wiedziałam kiedy Dean wyszedł spod prysznica, ale mogłam usłyszeć jak zaczął mnie wołać. Nie reagowałam. Nie wiedziałam czemu, ale nawet się nie ruszyłam. Stałam oparta o murek i wpatrywałam się w panoramę miasta. Wkrótce, jego zmartwiony i przerażony głos był głośniejszy, był na dachu. Dalej nic. Zwilżyłam usta.
- Liv! Cholera, co ty tutaj robisz? - odetchnął z ulgą. Odwróciłam się w jego stronę i uniosłam lekko brwi, widząc go w samych spodniach na boso, z bronią w ręku, którą zresztą ciągle we mnie celował. Dopiero kiedy zobaczył moją reakcję, opuścił ją.
- Potrzebowałam powietrza - wzruszyłam beznamiętnie ramionami.
- Nie słyszałaś jak cię wołałem?! Coś ci się mogło stać!
Zaśmiałam się pod nosem. Chciał być zły, ale nie mógł, był zbyt zmartwiony, a jednocześnie szczęśliwy, że jednak nic mi się nie stało. - Słyszałam
- Ten policjant chyba potrzebuje nieco przerwy, nie sądzisz? - uniósł lekko brwi, gdy zaczął się powoli zbliżać w moją stronę. Uniosłam rozbawiona brwi. - Więc teraz przyznajesz, że jesteś gliną, huh? Nie wyglądasz mi teraz na policjanta.. Chcę zobaczyć twoją odznakę - wyszeptałam, dzieliły nas tylko małe centymetry.
- Czy pistolet nic za siebie nie mówi? - przekręcił lekko głowę, lustrował moją twarz wzrokiem.
- Niestety - ręką sięgnęłam po pistolet, jego uścisk szybko się rozluźnił jak poczuł mój dotyk. Odłożyłam broń na murku za mną. Dean spojrzał na mnie ostatni raz, zanim mogłam poczuć jego usta na moich. Brakowało mi tego. Odwzajemniłam jego pocałunek, jego ręka dotykała mojego policzka, podczas gdy moje powędrowały na jego nagą talię, chcąc przyciągnąć go bliżej siebie. Dean złamał pocałunek, na co zareagowałam cichym jękiem. - To nie fair - spojrzałam na niego zdezorientowana, na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech. - Jestem praktycznie nagi, a ty nie - przekręcił lekko głowę, uśmiechnęłam się i ułożyłam jedną z rąk na jego szyi, przyciągając go do siebie i wpijając się w jego pulchne usta. Szybko ułożył swoje ręce pod moimi pośladkami, unosząc mnie do góry i pozwalając, abym oplotła nogi wokół jego bioder. Wplotłam ręce w jego ciemne włosy, co chwile przerywaliśmy pocałunek na szybkie złapanie oddechu. Byłam szczęśliwa. Tęskniłam za jego dotykiem, za jego pocałunkami, tęskniłam za nim. Dean ułożył mnie na rozłożonym leżaku. Nie doszło między nami do niczego więcej, niż pocałunków i przytulania. Nie chcieliśmy tego. Chcieliśmy tylko znowu poczuć smak swoich ust, znowu móc być blisko. Sięgnęłam po koc zawieszony na oparciu i z pomocą Deana, leżeliśmy oboje zakryci, wtuleni w siebie. Oglądaliśmy gwiazdy, które mimo tak bardzo oświetlonego miasta jak Nowy Jork były prawie niewidoczne, udało nam się kilka wyłapać.
- Zawsze sobie wyobrażałem, że gwiazdy to ludzie - wyszeptał, przyciągając moje małe ciało bliżej swojego. Wtuliłam się w niego.
- Miliony ludzi.. i tam gdzieś jest moja siostra - nie spojrzałam na niego, ale czułam jak on był wpatrzony we mnie. Gładził moje nagie ramie, próbując dodać mi otuchy. Nie musiał. Wystarczyło, że tutaj był. - Zrobiłaś wszystko co mogłaś - splótł nasze ręce razem podczas gdy ja spuściłam wzrok. Nie chciałam mieć tej rozmowy, nie teraz.
- Co jeśli nigdy jej nie znajdę?
- Hej, hej - Dean uniósł mój podbródek, złożył lekki pocałunek na moim czole. - Kiedy statki.. ginęły na morzu, ludzie używali gwiazd i księżyca, aby określić gdzie się znajdują. Gdy spojrzeli na horyzont, wiedzieli gdzie są. Gdzieś tam jest ktoś, kto wie co się stało. Ktoś ją widział, rozmawiał z nią, troszczył się o nią. Kochał ją. Wystarczy tylko jeden, by wskazać ci drogę - wyszeptał.

- Hej, wychodzę. Wszystko w porządku? - Toby założył torbę na ramieniu, podczas gdy zgasił lampkę przy swoim biurku. Troszczył się o mnie jeszcze bardziej odkąd dowiedział się o tym co się dzieje.
- Tak. Justin i Dean mają kilku podejrzanych, więc jest super - uśmiechnęłam się, przytakując. Toby skinął głową i rozejrzał się po wspólnym miejscu pracy, lekko się skrzywił, kiedy zauważył Przerażającą Brendę machającą do niego. Zaśmiałam się.
- Zadzwoń do mnie jeżeli będziesz czegoś potrzebować - dał mi znać i jak tylko uzyskał ode mnie odpowiedź w formie kolejnego przytaknięcia, wyszedł. W biurze byłam tylko ja i kilku innych pracowników, których większość próbowała podlizać się szefowi poprzez wykonywanie dodatkowej roboty. Mój telefon zawibrował kilka razy, na wyświetlaczu pojawiło się imię Deana. Przesunęłam przycisk na ekranie, odbierając połączenie.
- Więc, Justin powiedział, że Sean spędza noc w jakiejś knajpie indyjskiej, a ja jestem na randce w kawiarni z Rayem Maddoxem i jakąś blondynką. Connor obserwuje mieszkanie Finna - usłyszałam głos Deana w słuchawce, wywróciłam oczami.
- Nie minęły nawet 24h a on już umawia się z inną. Cóż, dobrze, że nie był w moim typie - wzruszyłam ramionami, mimo, że nie mógł tego widzieć.
- Ta? A kto jest w twoim typie?
- Jestem otwarta na różne wnioski
Mogłam usłyszeć śmiech Deana w słuchawce, dźwięk, który tak bardzo uwielbiałam. - Kończę swoją zmianę za godzinę, odbiorę cię
- Okej - zgodziłam się i rozłączyłam połączenie, odkładając komórkę na bok.
Poruszyłam myszką, aby zapalić komputer. Zamiast stosu plików, które musiałam przesortować do odpowiednich działów na ekranie pojawił się czerwony spikselowany ekran, a na nim wielkimi, czarnymi literami napis: "Tęsknisz za mną, Eye Candy?". Mogłam czuć jak moje serce znowu zaczęło przyśpieszać. Zaczęłam panikować, gdy obraz zmienił się na obraz z czterech ukrytych kamer, wszystkie z mojego mieszkania. Zaczerpnęłam głęboki oddech, kiedy zobaczyłam Summer, a za nią czarną sylwetkę mężczyzny. Czaił się za nią. Zdenerwowana, szybko sięgnęłam po komórkę. Dzwoniłam do Summer, ale za każdym razem odezwała się poczta głosowa. Zdenerwowana, wybiegłam z biura. Biegłam ile sił w nogach, po drodze zadzwoniłam do Deana. Był zdezorientowany, ale to jak krzyczałam i błagałam, żeby jechał do Summer nie pozwoliło mu na żadne zadawanie pytań. Taksówka! Tak, taksówka! Pomachałam ręką, dając znać kierowcy, aby się zatrzymał. Szybko wsiadłam do samochodu, szybko powiedziałam adres i pośpieszając mężczyznę, podjęłam próbę dodzwonienia się do Summer po raz kolejny. Jeden sygnał, drugi sygnał i..
- Halo? - usłyszałam głos przyjaciółki po drugiej stronie i pierwszy raz czułam taką ulgę. Nic jej nie jest. Dzięki Bogu jeszcze nic jej nie jest! - Summer, on jest w mieszkaniu, zmywaj się!
- Liv, uspokój się. O co ci chodzi? Liv, Liv, jestem w klubie!
Odsunęłam telefon od ucha. To było nagranie. O Boże. Dean! Kierowca nagle się zatrzymał, przed nami rozpościerał się ogromny korek. Spanikowana, rzuciłam pieniądze na siedzenie obok kierowcy i wybiegłam z samochodu. Zaczęłam biec w kierunku apartamentu. Drzwi były otwarte, co tylko sprawiło, że moje serce zaczęło bić mocniej. Wbiegłam do środka, nikogo nie było.
- Dean! - zaczęłam krzyczeć, krzyczałam ciągle jego imię, zero odpowiedzi. Pustka. Weszłam głębiej. Zatrzymałam się. Na środku salonu na krześle siedział manekin. Biały, goły manekin. Mój oddech przyśpieszył jak zaczęłam się powoli zbliżać do sztucznego człowieka. Na jego rękach był umieszczony laptop. Na czarnym ekranie zaczęły pojawiać się napisy.
"Usiądź, Olivio."
Niepewnie, ale w tym samym momencie przerażona, usiadłam na krześle na przeciwko.
- Gdzie on jest?
Kolejne litery zaczęły wyskakiwać na monitorze.
"No weź. Zero zabawy?"
Ekran zmienił się. Z pustego, czarnego, w jego miejsce pojawiło się nagranie. Nagranie kręcone w tej chwili. A na nim Dean. Widziałam ból w jego oczach i strach.
- Dean - wyszeptałam. W moich oczach zaczęły wzbierać się łzy. Nie. Nie, nie, nie. Nie mogę stracić kolejnej osoby. Nie mogę stracić go.
- Dean, wszystko w porządku?
- Liv.. Liv, posłuchaj mnie. Nie.. nie szukaj mnie - jego głos się łamał, a to tylko sprawiło, że łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
- Nie, nie. O czym ty mówisz, Dean? - płakałam.
- Już za późno by mnie uratować
- Dean, Dean co się dzieje? - szlochałam, to nie mogła być prawda. Nie. On musiał żyć. Dopiero co go odzyskałam, nie mogłam go znowu stracić.
"Powiedz to."
- Nie, nie, nie. Zostań ze mną. Dean, proszę, zostań ze mną!
"Powiedz to. Powiedz to albo on umrze nie wiedząc."
- Co mam powiedzieć, do cholery?! - krzyknęłam przez łzy. Nienawidziłam go. Nienawidziłam kogokolwiek kto mi to robił.
- Liv..
- Kocham Cię, Dean - wyszeptałam. Mogłam czuć swoje słone łzy na ustach. - Tak bardzo cię kocham
- Wystarczy tylko jeden, by wskazać ci drogę
Komputer zgasł. Zaczęłam kręcić głową, w kółko powtarzałam "nie, nie, nie", krzyczałam.
- Gdzie on jest?! Gdzie on jest?! Błagam, gdzie on jest?! - moje kolana zaczęły słabnąć, zaczęłam tracić równowagę jak kolejny płacz wstrząsnął moim ciałem. I przypomniałam sobie jego słowa. "Wystarczy tylko jeden, by wskazać ci drogę". Dach! Był na dachu! Ocierając mokre policzki, zerwałam się do biegu. Potykając się, wbiegłam na dach po schodach.
- Dean! Dean! - krzyczałam. Wbiegłam dalej. Nie. Nie, nie, nie. Proszę nie. Tylko nie to. Bezwładne ciało Deana siedziało na leżaku, jego gardło było podcięte, krew ciągle spływała. Wydałam z siebie głośny płacz, podbiegłam do martwego ciała ukochanego. Opadłam na kolana, ciągle nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. - Dean! Dean proszę, nie! - krzyczałam. Morderca uciekł.
Na dach wszedł ktoś jeszcze. Justin. Klęczałam, moja ręka mimowolnie chciała dotknąć Deana, ostatni raz chciałam go dotknąć. Justin szybko zjawił się obok mnie, mogłam poczuć jego duże dłonie na mojej talii, chciał mnie podnieść, ale się sprzeciwiałam. - Liv, Liv, chodź - wyszeptał. Podniósł mnie, mimo moich sprzeciwów. Krzyczałam, szarpałam się, kopałam. Był ode mnie silniejszy. - Chodź, musimy iść! Zaraz pojawi się tu policja! - przekrzykiwał mnie, trzymał mnie w żelaznym uścisku i nie było mowy, abym mogła się wyrwać. Mimo wszystko, dalej go kopałam po kostkach, pięściami waliłam po ramionach. Krzyczałam.

***

Jest już drugi rozdział, chociaż miał być dodany w środę, zdecydowałam się dodać go wcześniej. Nie był on niestety sprawdzany i pisany przez kilka godzin, ale skończyłam go o północy, dlatego przepraszam za wszelkie błędy i/lub niedociągnięcia. Mam nadzieję, że wam się spodoba mimo wszystko. Dziękuję za 30+ komentarzy i 1500+ wejść, to jest naprawdę niesamowite i cieszę się, że wam się podoba! Jeżeli macie jakieś pytania, na wszystko chętnie odpowiem na twitterze (@stayjstins) lub na asku Liv (@livdouglass, gdyż nie mam jeszcze oficjalnego aska stworzonego dla ff). Pamiętacie, że dalej chętnie poszukiwane są osoby, które chciałby pograć resztą postaci z opowiadania, zachęcam do wzięcia Justina, Scotta lub kogokolwiek sobie wymarzycie! Ze względu na wasze zainteresowanie i to jak wspaniałymi czytelnikami jesteście, jeżeli rozdziały zostawiają was w niepewności, może co drugie tysięczne wyświetlenie dostaniecie mały spoiler co się wydarzy? Co wy na to? :) Ah, no i tak, zachęcam was do głosowania w ankiecie po lewej stronie i do następnego rozdziału, kochani!

14 komentarzy:

  1. Juz im sie zaczelo ukladac a tu takie cos! wow ale zadziwiasz!:) mega ze jest taki nieprzewidywalny;) czekam na nastepny x

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG...ŚWIETNE !

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny. Czekam z niecierpliwością na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo fajne ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny, zajebisty!! :) Pozdrawiam i już się nie mogę doczekać co dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  6. jezu swietnie piszesz:)czekam na nowy mam nadzieje ze szybko sie pojawi:)<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest super ! Cały blog jest zajebisty ! Czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  8. O boże :O Świetny, ja chce więcej!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Na początek bardzo podoba mi się twój szablon....
    Dodatkowo choć to dopiero początek to czuje że opowiadanie będzie ciekawsze z każdym rozdziałem...powodzenia w dalszym tworzeniu i do następnego rozdziału ;)) Beata

    OdpowiedzUsuń
  10. NIE! NIE MOGŁAŚ GO DO CHOLERY ZABIĆ! (Chociaż spodziewałam się tego, że on zginie. Kiedy się całowali zastanawiałam się, w którym rozdziale zostanie zamordowany xd)
    ROZDZIAŁ WSPANIAŁY, KOCHAM CIĘ I TWÓJ BLOG! ♥
    Czytam go od niedawna (właściwie to od dzisiaj) no i już się zakochałam *.* Mam stanowczy niedosyt i chcę więcej!
    Masz świetny styl pisania! Tak się lekko i przyjemnie czyta, że w ogóle nie ma się dosyć! :)
    Tak historia jest cholernie ciekawa! ♥♥♥
    Szkoda mi jej i tego, że Dean zginął :(

    Masz śliczny szablon, a zwiastun - rewelacja! ♥♥

    Możesz się spodziewać, że będę Twoim stałym czytelnikiem. Już dodaję bloga do obserwowanych :)

    OdpowiedzUsuń
  11. świetnee <33 czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny…super i wgl !! dodaj szybko następny pliss :)

    OdpowiedzUsuń